czwartek, 20 września 2012

Dlaczego la petite girl?

Blog przeszedł w ostatnim czasie drobną metamorfozę związaną ze zmianą nazwy - informuję, jakby ktoś nie zauważył do tej pory ;) Po co to wszystko? Postanowiłam powrócić w innej formie niż dotychczas, sama jeszcze nie wiem do końca jakiej - po prostu będę robić z tym blogiem wszystko, co będzie mi się podobało, nie bacząc na to, że ojejku, w tym tygodniu nie dodałam trzech postów i nie napisałam setki komentarzy na innych blogach! Nie oszukujmy się, nie mam tyle czasu co krejzi nastolatki, które żyją tym, że w Internecie ktoś docenia ich twórczość blogową. Jak mi coś wpadnie do głowy - napiszę, jak nie - to nie. Żadnego musu, przecież to nie moja praca. A żeby ładnie podkreślić odejście od starej formy blogowania i początek czegoś nowego - mamy rebranding (nie, nie będę tłumaczyć, sprawdźcie w wiki).

La petite girl brzmi ładnie, francusko i kojarzy się pozytywnie. Nie prowadziłam żadnych badań postrzegania tej nazwy, więc załóżmy, że prowadzę je teraz: z czym kojarzy wam się la petite girlProszę pisać wszelkie wolne skojarzenia, zwłaszcza te głupie ;) Jak wygląda la petite girlMój obraz to: dziewczyna z przedmieścia, rozwiane brązowe loki, niezbyt wysoka - ale przez to urokliwa, jasna karnacja, styl ubioru odrobinę nonszalancki, ale i elegancki jednocześnie.

Opisałam siebie? Ależ jakbym śmiała ;))) Wydaje mi się, że do tego opisu pasuje m.in. Alexa Chung. Nigdy nie byłam jakąś jej wielką fanką, ale doceniam jej poczucie stylu.

http://fashionstyleadvice.com

http://thewaywewore.com
Niektórzy nazywają to francuskim / paryskim stylem, minimalizmem, klasyką i pewnie jeszcze jakimiś innymi określeniami - nieważne. Wiemy o co chodzi.

W ramach zmian, wzięłam udział w wardrobe rehab, czyli wielkim sprzątaniu szafy. Ci, którzy mieli wtedy okazję zobaczyć mój pokój (mowa o rodzicach i ukochanym - nikogo innego nie narażam na tak traumatyczne przeżycia) byli przerażeni. Wywaliłam wszystko (ale to naprawdę wszystko-wszystko) z szafy na łóżko, krzesła i podłogę i segregowałam. Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, gdy napiszę, że regularnie i z lubością noszę ok. 20% dotychczasowej zawartości mojej szafy. Spakowałam więc ciuchy, które tylko się u mnie kurzą i wystawiłam je na Allegro. Daję link do mojego konta, póki co jest tylko jedna aukcja, ale mam jeszcze sporo ciuchów, które czekają na nowych właścicieli.

Bezsensownie kiedyś kupowałam najgorętsze must have'y. Wiem.

Dlatego moje ostatnie zakupy wyglądały tak:


Ciemne dżinsy, białe spodnie, bluzka w paski z rękawem 3/4 i biała elegancka bluzeczka z supełkami - same bazy. A trendy elementami na nowy sezon są tu zielona koszulka z numerkiem (a'la Isabel Marant) i tło w panterkę ;) W najbliższych miesiącach chcę się przede wszystkim skupić na zakupie porządnych butów i dodatków, ale nie będę szaleć. Less is more. Dobrze, że się tego nauczyłam.

poniedziałek, 10 września 2012

wykopaliska trwają

Dziś mój blog został "wykopany" w znanym szerokiej publiczności kontekście pt."skrytykuję sobie blogosferę". I dobrze. Fajnie. Uwielbiam za to Internet. Nic nie ginie w tym ekosystemie.

Miło mi też, że niektórzy jeszcze o mnie pamiętają. Może nadszedł czas do realnego powrotu tutaj? Ale w zupełnie inny sposób.

Śmiać mi się chce, gdy spotykam swoich znajomych, którzy mówią mi, że świeże informacje o mnie czerpią prosto z mojego bloga. Szkoda, że przestał być uaktualniany na bieżąco kilka miesięcy temu. Widać bardzo świeże mają te informacje o mnie ;))

Nie uważam się za jakąś wielką szafiarkę, zrozumiałam to nieco po czasie. Ale jakiś gust, styl i smak mam i być może będzie mi dane jeszcze to tutaj zaprezentować.

Może powinnam zacząć w innym miejscu.

Może nie powinnam wracać już do tego wcale.

Jutro wietrzę moją szafę. I wywalam wszystko, co niepotrzebne.
Cieszę się, że to tutaj napisałam. Teraz już nie mam żadnego "ale".